wtorek, 10 marca 2015





Chciałabym powiedzieć, że gdy mnie tu nie było to wciagnęło mnie życie. Przepadłam w wirze towarzyskich spotkań, ciekawych podróży, imprez do białego rana  i tańców na stole. Bardzo chciałabym Wam o tym wszystkim opowiedzieć.
Prawda jest jednak taka, że utknęłam gdzieś między porą karmienia a spacerem, kupka w pampersie stała się centrum mojego świata. Wybierałam ostatnio grzechotki, doktoryzowałam się z zakupu podgrzewacza do butelek. Byłam na zakupach bo obawiam się, ze swojego pociążowego tyłka nie wcisnę w żadne wiosenne ciuchy  które zapełniają moją garderobę. Wróciłam z kilkoma wiosennymi sukienkami w pięknych kolorach tyle, że nie dla mnie a dla Dziecięcia. Jej  tyłek będzie więc pięknie mieścił się w nowej wiosennej garderobie a mój już chyba nigdy nie opuści dresów.
Zdradliwa jest ta dresowa moda tak w ogóle. Zupełnie bezstresowo człowiek sobie chodzi w tuniczkach z dzianiny, w leginsach z mięciutką szeroką gumą w pasie. I świetnie, wszystko pasuje, dobrze się układa jest cacy pięknie.
Dnia pewnego przychodzi tak zwana OKAZJA. Należy się więc ładnie ubrać, w coś, co nie jest dresowym workiem. Może sukieneczka albo żakiecik? Spodnie w kancik? Koszula na guziki? Żaden problem , szafa pełna jest przed ciążowych gadżecików podkreślających talię, którą jeszcze wtedy miałam. Wyciąga się więc taki zestaw, wkłada na tyłek i okazuje się, że ta granica tolerancji jaką dają gacie z gumą w pasie w rzeczywistości nie jest już tak elastyczna i nie obejmuje wciśnięcia tyłka w ołówkową spódnice oraz zapięcia w cyckach bluzki z kołnierzykiem.
Ostatnio dopadła mnie taka okazja. Spotkanie klasowe po dziewięciu latach od matury. Wydarzenie przez duże W, okazja jakich mało, wyjście bez Dziecięcia, zabawa w czystej postaci. Przygotowania należało zacząć dużo wcześniej ( niestety nie objęły one zrzucenia miliona kilogramów w godzinę). Możliwie jak najwcześniej rozpoczęliśmy operację pod kryptonimem: Glut pozostaje z Ojcem. Operacja stała się o tyle trudna, że ostatnimi czasu Dziecię całkowicie odmawiało współpracy ze wszystkimi prócz Matki Jedynej czyli mnie we własnej osobie. Sytuacja problematyczna. Dziecię  radosne, uśmiechnięte, kwili sobie rozanielone w ramionach Matki. Podchodzi Ojciec. Dziecię robi zdziwioną minę, lekko niezadowoloną, piskiem od którego pękają bębenki w uszach sygnalizuje, że Ojciec powinien czym prędzej oddalić się w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie należy zakłócać Dziecięciu procesu zjadania własnej ręki.
Krok 2: Ojciec przejmuje dziecię i bierze je w ramiona. Teraz do pisków dołączają nieskoordynowane ruchy rąk we wszystkich kierunkach. Dziecię ogarnia dziki szał. Po chwili pisk przeradza się w krzyk, a ten w dźwięki rodem z piekieł. Dziecię zaczyna się krztusić, traci głos, sąsiedzi po raz kolejny zastanawiają się jakim torturom poddajemy dziecię.
W tym wszystkim Matka, czyja ja, kuli się gdzieś w kącie i  naprawdę próbuje nie zerwać się z miejsca i nie pobiec na ratunek. Ale nie. Trzeba być twardym, Spotkanie się z bliża a ja tak bardzo chcę napić się piwa. Myśl o piwie trzyma mnie w miejscu.
Po dłuższym czasie jednak się łamię. Przecież nie można dać dziecku tak plakać godzinami ( 5 minut. Słownie: pięć). Przejmuję Dziecię i... nastaje cisza. Kojąca, wszechogarniająca cisza. Jeszcze tylko trochę dźwięczy w uszach od niedawnego natężenia decybeli.
Dla pewności jeszcze jednak próba. Dziecię u Matki- spokój. Ojciec= ryk , wrzask, zapewne  zgrzytanie zębami, jednak Dziecię zębów jeszcze nie posiada.


                                 
Operacja trwała ponad tydzień, z każdym dniem było co raz lepiej i z Dziecięciem i z Matką Wariatką.
Aż w końcu wybiła godzina 0. Wyjście, spotkanie, impreza, balanga. Szał i ekstaza. Oto  nie dość, że opuściłam dom po 20, to jeszcze zamierzałam pić alkohol w miejscu publicznym. Czułam sie znowu, jakbym miała 16 lat, była piękna, młoda, miała talię i nie miała zmarszczek. Wydawało mi się, ze za chwilę, zadzwoni dzwonek i pójdziemy palić papierosy za winkiel przy trzepaku, że zamiast na matmę pójdziemy zrobić sobie kogel-mogel. Ponarzekamy na starych i zaraz potem pełni optymizmu pójdziemy zmieniać świat.
Nie ma znaczenia, że w międzyczasie człowiek zdążył się wyprowadzić, wyjść za mąż samemu zostać starym na którego za parę lat Dziecię z lubością będzie narzekać. to nic, bo przecież jest się pięknym i młodym. I człowiek nie przestaje się dziwić, kiedy okazuje się, ze kolega ma już dwójkę dzieci, koleżanka karmi, reszta jakoś dziwnie się teraz nazywa. Ja mogłam, ale oni? Nigdy w życiu.
I tak miło się robiło słysząc : czytam twojego bloga. Mała dziewczynka we mnie, podskakiwała sobie z zadowolenia, ego rosło i czułam się jakbym dostała piątkę do dziennika i świadectwo z paskiem.
Dziękuję. I od siebie proszę, dodawajcie komentarze, dopieszczajcie ego, sprawiajcie, że rosnę. A ja się będę starać być tu częściej. Dzięki.



* a zdjęcia wykonały najlepsze dziewczyny z +foto

1 komentarz:

  1. Oj ja strasznie lubię Twój sposób pisania! A gumki.....tak są zdradliwe, zawsze po, nie rozumiem ucisku na nogach 😝 Ale teraz nadchodzi moda no boyfriendowe za duże spodnie ❤ marzenie!

    OdpowiedzUsuń