piątek, 16 stycznia 2015

Dzień matki-wariatki.

Spojrzałam  w lustro i się przeraziłam. Byłam przekonana, że inaczej wyglądam.  Nie pamiętałam żebym miała odrosty właściwie na całej długości włosów, sińce pod oczami pod brodę, obwisające fałdki tu i tam. Przysięgam, że kiedy ostatni raz patrzyłam w lustro, jakiś czas temu, byłam raczej zadbaną atrakcyjną kobietą. Z fiołem na punkcie kosmetyków. W pełnym makijażu i z ułożonymi włosami. W niekształtny węzeł na środku głowy wiązałam je tylko do sprzątania. Jestem pewna, że jeżli wychodziłam tak z domu to tylko wyrzucić śmieci.
Spojrzałam też na Dziecię. W pięknej różowej sukieneczce, bodziaczku z kołnierzykiem wyszywanym kwiatuszkami. I cudne rajstopki w kropeczki na tych jej chudych nóżkach. Leżała sobie Prezesowa w leżaczku i była tak zajęta oblizywaniem paluszków, ze nawet nie zauważyła w jakie cuda ją matka poubierała.
Potem wróciłam do tego lustra. Spodnie z dresu, bluzka obrzygana mlekiem przez Dziecię. No nie zachwyciłam się. Tak oto wygląda seksi mama wersja codzienna.
Zdecydowałam stanowczo, że nie chce tak wyglądać, chwyciłam telefon, umówiłam się na renowacje, powiadomiłam babcię, że niespodzianka, zostaje z Dziecięciem.
No i nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Szczęśliwa babcia w asyscie równie entuzjastycznie nastawionej prababci punktualnie o 10 zapukały w drzwi. Ja już gotowa, umalowana ( ostrzegam, szału nie było podstawy z podstaw: podkład, tusz, róż, błyszczyk. CudówBen się tym nie zrobi) czekam. Z każdą sekundą co raz bardziej przerażona. Bo co będzie, kiedy Dziecię zacznie płakać a mnie nie będzie ? No co? Przecież ani babcia, ani pra nie znają dzieciecia tak dobrze jak ja więc mogą nie wymyślić, że trzeba ją albo przewinąć albo nakarmić. Babcia  wychowując dwoje dzieci, a pra odchowując dwoje własnych i 4 wnuków nie mają takiego doświadczenia jak ja wychowując swoje jedno od sześciu tygodni. Mogą więc nie podołać.
A przecież to właśnie teraz, w tych pierwszych miesiącach kształtuje się zaufanie dziecięcia do świata jako do miejsca przyjaznego. A zaufanie to kształtuje nie ktoś inny ale matka, czyli zasadniczo ja. I co się stanie, kiedy Dziecię zapłacze a mnie nie będzie? Katastrofa się stanie. Oczyma wyobraźni wybiegam w przyszłość i widzę Dziecię jako dorosłą zlęknioną kobietę, która godziny spędza na bolesnej psychoterapii próbując naprawić to co matka-wariatka zepsuła jednym nieodpowiedzialnym wyjściem do fryzjera. Skoro to takie niebezpieczne i może sprawić, ze Dziecie w przyszłości nie odniesie sukcesu zawodowego ani nie ułoży sobie życia prywatnego to może gra nie warta jest świeczki i powinnam się przemęczyć z tymi niepofarbowanymi włosami?
Babcie mają już jednak swój plan więc wyrzucają mnie z domu. Po drodze gubię portfel we własnej torebce. Pewna, że ktoś mnie paskudnie i bezczelnie okradł dzwonię do banku i blokuję karty. Chwilę później portfel się odnajduje.Leży spokojnie w torebce, karty odblokować się nie da, trzeba wyrobić nową. Jadę. Nikt mi nie powiedział, ze od momentu kiedy ostatni raz podróżowałam po mieście samochodem a nie wózkiem pozamykano połowę ulic w centrum, nigdzie nie da się dojechać, wszędzie są korki, ulice które były jednokierunkowe stają się dwu i na odwrót. W efekcie odbijam się od poustawianych barierek i gubię się we własnym mieście. Kiedy docieram na miejsce, jestem spóźniona i wcale już nie chce nowej fryzury.
Czekając z fabrą na głowie w ręce wpadł mi grudniowy numer  Urody życia a w nim dwa urzekające mnie wywiady: jeden z Kingą Preis, która przyznaje, że nigdy nie jest dość szczupła i dość bogata, a drugi z  Benedictem Cumberbatchem, który wyznaje, że dziwi go, ze uważany jest za jednego z najseksowniejszych mężczyzn świata, bo odbicie w lustrze tego nie potwierdza. Uwielbiam ludzi z dystansem do siebie.
Po jakimś niewiarygodnie długim czasie wróciłam do domu. Okazało się, że świat sie nie zawalił, Dziecię podobno cały czas albo spało, albo cieszyło pyszczek na matach i leżaczkach. Świetnie. Czyli okazało się, że jestem całkowicie niepotrzebna.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Podsumowania (nie)noworoczne.








Nowego makijażu nie ma. Powodów jest kilka, ale ten główny i najważniejszy jest taki, że Dziecię nie daje mi chwili dla siebie. ilekroć już się porozkładam z całym sprzętem przypomina sobie, ze to idealny moment na cycka, atak płaczu, noszenie na rękach.  Tak więc pomysł już jest, wykonania wciąż brak. Mam też mocne postanowienie urzeczywistnienia go w weekend. Od dobrej woli Dziecięcia zależy co z tego wyjdzie.

Minął miesiąc, Nie wiem kiedy przeleciał, wydaje mi się jeszcze, ze biegam z brzuchem, że ciąży mi niemiłosiernie, że dalej co piętnaście minut biegam siusiu. Potem nagle okazuje się, ze jednak Dziecina leży sobie obok, że już jest tak idealnie piękna i cała do kochania.

Pierwszy miesiąc. Jeżeli ktoś wcześniej nie miał dzieci, a z noworodkiem ostatni raz mieszkał pod jednym dachem w zamierzchłym dzieciństwie, czyli dajmy na to np ja, to nie ma pojęcia na co się pisze. Nie da się tego nawet wyobrazić, bo przeżycie z Dziecięciem pod jednym dachem jest wydarzeniem nieporównywalnym zupełnie do niczego.

Pomijam wszystkie uroki porodu naturalnego. Jest tak fantastyczny, że następne dziecko adoptuje z Afryki. Jeszcze ciągle nie zadziałała na mnie błogosławiona moc hormonów, która sprawiłaby, że o wszystkim zapomnę. Jak już w głowie zostanie mi tylko radość i dźwięk dzwoneczków być może zdecyduje się o tym opowiedzieć.

Pozostaję w nieustającym zdumieniu, że aby zdobyć najprostszy zawód należy skończyć różnorakie szkoły, kursy, kursiki, szkolenia. Rodzicem można zostać niemalże z marszu, bez przygotowania. Wielka nieodpowiedzialność, bo oto okazuje się, że dostajesz dziecko, gdzieś jedynie mgliście dociera do ciebie, że to Twoje i pojęcia nie masz jak z nim postępować. Co prawda przeczytałam wcześniej całe mnóstwo mądrych książek, ale okazuje się, że te wszystkie mądre porady nie mają zastosowania, kiedy dziecię rozkręca się, a poziom decybeli znacznie przekracza te dopuszczalne. Na każdym kroku również można liczyć na całe mnóstwo dobrych rad. Szkoda tylko, że większość z nich wzajemnie się wyklucza. Część z nich przychodzi również po fakcie. Kiedy już po kilku nieprzespanych nocach, kiedy przepłaczesz je razem z Dziecięciem a po głowie kołacze się myśl : na cholerę mi to wszystko było? , w końcu w bólach dojdziesz do tego dlaczego Dziecię zamiast spać jak aniołek drze się wniebogłosy całymi nocami. Kiedy uradowana dzielisz się tym spostrzeżeniem z resztą okazuje się, ze wszyscy wiedzieli że to o to właśnie chodzi. Tak im się wydawało. Świetnie. Szkoda, że nie podzielili się wcześniej tą wiedzą, bo ja np pojęcia nie miałam.

Tak minął miesiąc. Można powiedzieć , że całkiem wstępnie się ogarnęłam , doszłam do siebie, przyzwyczaiłam się. Poznałyśmy się z Dziecięciem, może nawet trochę się polubiłyśmy. I zachwycam się. Nią. Tym jak jest idealnie piękna, cudownie wspaniała. Zaskakuje mnie to. Zapowiada się ciekawa przygoda.